Dobra, nikt tu nie zagląda, więc mogę pisać o czym tylko chcę. Nikt mi potem przy składaniu bożonarodzeniowych życzeń nie wypomni, że moja facebook'owa tablica ocieka melancholią.
Irytuje mnie to, jak szybko coś przykrego potrafi doprowadzić mnie do łez. O jedzeniu się nie wypowiem, bo szkoda słów. Myśli samobójcze? Oczywiście, że są.
Chciałabym, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę. Wysyłam takie cichutkie: "Hej, ja też tu jestem...", ale nikt mnie nie słyszy.
Ludzka głupota nie przestaje mnie zadziwiać. To, do czego zdolni są ludzie, jest doprawdy niesamowite.
Mam ochotę coś zniszczyć, rozbić, a potem odłamkami podciąć sobie żyły. Nie chcę tu być, kurwa, nie chcę! Tu jest mi źle... Wszystko jest trudne. Z niczym nie umiem sobie poradzić. Z żadnej sytuacji nie widzę wyjścia. Mam dość tej wszechobecnej szarości, tych wszystkich twarzy, które wykrzywia pogarda, gdy na mnie patrzą, tych komentarzy na mój temat, tej radości z czyjegoś niepowodzenia... Mam dość tego procesu stawania się z dnia na dzień coraz bardziej okrutnym.
Za jakie grzechy dałeś mi taką wrażliwość?! Nie mogłam urodzić się zimną suką, która skopie leżącego? Nie, ja muszę płakać nad ślimaczkiem, na którego ktoś nadepnął.
Pieprzyć to wszystko...