26 maja 2012

"Macaj mnie, nie macając"


Ohayo!
Dziś dodam recenzję znalezionej przeze mnie ostatnio J-rockowej parodii.


N: Na początku widzimy kolesia, który siedzi, gra na gitarze i śpiewa. Zaraz pojawia się skojarzenie z Tatsuro. Tatsu, ćmik, gitara i „Na chuj mi, kurwa, twoje kwiaty?...”
T: Ja? Ja nie przeklinam, kurwa!
N: Zaraz, co ty tu robisz?
T: Jest ze mną reszta.
Wszyscy: Hej!
N: Nie, nie piszecie ze mną recenzji!
Wszyscy: Ale Nika…
N: Nie.
Wszyscy: Prosimy…
N: Nie. Zawsze, kiedy chcecie coś ze mną pisać, później nie wychodzi.
Wszyscy: Tym razem nie nawalimy, obiecujemy.
N: Ech, no dobra.
Wszyscy: Tak!
N: Okej, następnie pojawia się Totchi, który śmieje się śmiechem Waldzia ze „Świata według Kiepskich” i… O mój Boże, Tora!
T: „Przystojny jestem”? <unosi brew>
N: Jakbym słyszała Ruksona.
Ru: Ej, ja nie mam takiego mniemania o sobie. A to, że jestem zajebiście piękny, to już inna sprawa.
N: Przy krasnoludku po prostu padłam!
Ru: Nie widzę w tym nic śmiesznego. <foch>
N: Ej, Ruki się potknął.
MYV: Potkł się! Potkł się!
Ru: Wcale się nie potkłem… to znaczy nie potknąłem!
MYV: Poktkłeś się! ;p O, to ja… Co za głos…
Ru: Co za angielszczyzna…
Re: Czego chcesz? Bardzo ładnie mówi.
Ru: Reita, to że ty nie umiesz wygęgać ani słowa po angielsku, nie oznacza, że każdy, kto robi to odrobinkę lepiej, jest od razu znawcą języka angielskiego. O, czyżby następny był Reita? Tylko dlaczego wygląda jak Kyo?
Re: Ha ha, bardzo śmieszne.
Ru: A masz rację, ty mówisz jeszcze gorzej.
Re: Bo jak cię zaraz…!
N: Następni są… Tak, to chyba koleś z Girugamesh… Wpieprza bułkę. Co ja widzę?! TATSURO! I też wpieprza bułkę. Rany, jak ty ją dziwnie konsumujesz…  I tryknąłeś swojego kumpla. Tak nie można… Mam wrażenie, że on mówi: „Pojebało cię, idioto?!”
T: Nie, on po prostu żuje bułkę. Nie ośmieliłby się tak do mnie powiedzieć. <Tatsu boss>
N: Następnie the GazettE…
Re: Właśnie, Rukson, odpierdol się od mojego ptaka!
Ru: W życiu bym go nie tknął!
Re: Jak to nie?! Chcesz się przekonać?!
Ru: Ach tak?!
Re: Tak! Dotkniesz go i to teraz!
Ru: Zdecyduj się, człowieku, najpierw mówisz, że mam się odpierdolić, a teraz, że mam cię macać.
Re: Zatem macaj mnie, nie macając. Proste.
Ru: O.O Weź się lecz!
N: SuG i „Ajajaj bez jaj”! Koleś po prawej i jego taniec wymiatają. I… co ja słyszę?! „It's the final countdown”! Klasyk! Jezu, jaka profanacja, ale no dobra, fajnie to wygląda, kiedy śpiewa to Nao. Wszystko wieńczy „Bajabongo”. Uff, wreszcie koniec, a, cholera, obiecaliście, że będziecie grzeczni…
Wszyscy: Przepraszamy.
Re: Ruki, zabieraj łapę z mojego krocza!
Ru: No przecież chciałeś…




Bai, bai. o(^.^)o))

21 maja 2012

Tańczący Hiroto xD

Dawno nie pisałam... Więc w ramach przeprosin daję Wam filmik z tańczącym Hirosiem, który niedawno znalazłam:

 



Ostatnio miałam urodziny. W sobotę przyszli do mnie Agata, Marta i tatuś Filip. :3 Alex niestety nie było, bo pojechała do Gdyni. ;c Tęsknię, Alex... 

W niedzielę odwiedziła mnie moja ciocia z ogromnym tortem brzoskwiniowym własnej roboty. Jest przepyszny. Szkoda, że nie mogę się z Wami nim podzielić.

Tak samo jak Alex ześwirowałam na punkcie trampek na platformach. Od kiedy zobaczyłam je na nogach jednej Japonki, zakochałam się w nich.

Są śliczne, prawda?

Mam nadzieję, że kupię je, kiedy pojadę latem do Niemiec. Przy okazji zahaczę o lolici sklep. ^^ O ile jakiś będzie. Ale to w końcu Niemcy, tam powinny jakieś być.

No, to wszystko na dziś. Postaram się dodać coś niedługo. Pa :*

11 maja 2012

Sens życia

Dopiero, kiedy otarłam się o śmierć doceniłam życie.
Do szpitala nie trafiłam z powodu myśli bądź próby samobójczej, chociaż takowe myśli miałam. Nie trafiłam też z powodu anoreksji, choć nie jadam zbyt wiele i niektórzy tę chorobę mi wróżyli. Trafiłam z powodu zapalenia opon mózgowych, choroby, jak większość wie, śmiertelnej.
Przez cały pobyt w Hiltonie (tak nazywali pacjenci ten szpital - Hotel Hilton) myślałam tylko o jednym: żeby jak najszybciej wyzdrowieć, jak najszybciej stamtąd wyjść. To były moje priorytety. A spotkałam tam tyle młodych osób (zdecydowanie za młodych), które chciały odebrać sobie życie, podczas gdy ja zawzięcie walczyłam o zdrowie. Nieraz rozmawiałam z nimi, próbując ich przekonać, że życie wcale nie jest takie złe. Przynajmniej od niedawna miałam do niego takie, a nie inne podejście. Tak jak tamte osoby uważałam, że życie jest po prostu do dupy. Bałam się przyszłości, nie byłam akceptowana przez ludzi z klasy za mój ubiór i zainteresowania. Wystarczyła poważna choroba i wszystko odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Klasa zwróciła na mnie uwagę - i to nie przez moje ubrania - i chyba mnie polubiła, przyszłości boję się mniej, bo wiem, że nie wkroczę w nią sama: mam przyjaciół i rodzinę, którzy mnie wspierają. Żałuję tylko, że sens życia odkryłam, kiedy byłam bliska śmierci. Ale jak to mówią: "Lepiej późno niż wcale".