13 września 2012

Wielkie halo, bo Nika schudła pół kilograma

Byłam u lekarza. Powiedziałam jej o moich problemach z jedzeniem, na co ona od razu mnie zważyła. Okazało się, że schudłam pół kilograma. Chociaż to niewiele, to stojąc na tej wadze uśmiechnęłam się. Lepiej w dół, niż w górę. Lekarka powiedziała, żebym już więcej nie chudła, a nad moją niską samooceną popracuje psycholog. A co jak schudnę? Znowu mnie wyśle do szpitala? Chciałabym schudnąć chociaż do tych czterdziestu pięciu kilogramów. To tylko dwa kilogramy, to nie tak dużo. Wtedy czułabym się lepiej.
Dziś byłam w McDonald's. Zamiast tradycyjnie McNuggets'ów wzięłam BigMac'a. Szok. Pierwszy raz od dawna czerpałam przyjemność z jedzenia. Teraz mam wyrzuty sumienia.
A teraz siedzę przed laptopem i objadam się ciastkami. Mam napad głodu i... nienawidzę siebie za to. Za to, że patrzę na te ciastka i nie potrafię się powstrzymać. Chociaż bywają dni, kiedy spoglądam na słodycze i pytam samą siebie, czy naprawdę tego potrzebuję. Od teraz trzeba się za siebie wziąć. Waga sama z siebie mi nie zmaleje.
Rodzice najwyraźniej mają jakąś misję utuczenia mnie, bo mama non stop kupuje mi słodycze, a tata dziś zabrał mnie do wspomnianego wcześniej McDonalda. Ech...
Jutro czeka mnie pobranie krwi - rodzice chcą sprawdzić czy nie mam przypadkiem anemii. =.= 
Anli w fartuchach. Czy Masatoshi ma na sobie reklamówkę? xD
A Shindy najwyraźniej się modli.

2 września 2012

Chcę być motylkiem

Ostatnio moja mama stwierdziła, że mam anoreksję. Pierwszy raz powiedziała mi to wprost: "Jesteś anorektyczką". Co ja poradzę na to, że nie lubię jeść i chcę być chuda? Chcę mieć wreszcie piękne ciało, a wszyscy dookoła próbują wybić mi to z głowy. Ja rozumiem, że się martwią, ale przecież wiem, co robię. Nie chcę się zabić, chcę tylko schudnąć.
Moja wymarzona waga to czterdzieści kilogramów, ale na razie zadowoli mnie nawet czterdzieści pięć.
Myślę o Pro-anie. Chciałabym być takim Motylkiem.

GRUBAS -> MOTYLEK

Wczoraj było okropnie. Był festyn na działce. Podobało mi się, ale tyle zjadłam... Jeden tost na śniadanie, potem dwie kanapki z żółtym serem, ptyś, trochę kurczaka, pączek, lizak i kilka ciasteczek. Nawet nie chcę myśleć o tych kaloriach, które pochłonęłam. Wstyd mi za siebie, że nie umiałam się pohamować. Ale niestety jest to niemożliwe, kiedy rodzice patrzą. I nie próbuję się tu usprawiedliwiać.

Jeśli na tego bloga zagląda jakiś Motylek, proszę, by do mnie napisał (GG: 12865522). Potrzebuję teraz wsparcia w dążeniu do perfekcji.


Macie jeszcze zdjęcie Shindy'ego, który się 
słodko patrzy. ^ ^