21 listopada 2013

Kiedy umrę...

Kiedy umrę, wszystko będzie w pozytywnych barwach. Nie chcę czerni. Za dużo jej w moim życiu.
Kiedy umrę, goście będą tańczyć do białego rana, a następnego dnia wstaną i wrócą do swoich obowiązków.
Kiedy umrę, chcę, żeby wszyscy się cieszyli. Żadnej smutnej twarzy, żadnych łez. Bo przecież czeka mnie lepsze życie.
Kiedy umrę, będę chuda. Będę piękna.
Kiedy umrę, będę się uśmiechać. Będę zadowolona z osiągniętego celu.
Kiedy umrę, będę z niecierpliwością wypatrywać tego lepszego świata. Gdzie nie liczy się to, jak wyglądasz, ile zarabiasz, jakie masz ubrania, kolor skóry, czy jakiej jesteś orientacji.
Kiedy umrę, najchętniej sama zapaliłabym sobie znicz na swoim grobie. Ale ja już będę ponad to, poza swoją cielistą powłoką.
Kiedy umrę, odetnę się od wszystkiego. Nikogo więcej nie zranię, nikt nie będzie się przeze mnie zabijać.
Kiedy umrę... Czy to nie brzmi pięknie?

20 listopada 2013

CHCĘ UMRZEĆ, KURWA! 
CHCĘ PRZESTAĆ ISTNIEĆ!
ROZSYPAĆ SIĘ!
ZNIKNĄĆ!
UMRZEĆ!
UMRZEĆ!
UMRZEĆ!
.
.
.
 

19 listopada 2013

Klatka

Dużo wczoraj czytałam... Bardzo ważna lektura. Otworzyła mi oczy.
Bycie szczęśliwym to trudna sprawa. Bycie zakochanym, a właściwie podtrzymanie tego stanu miłości też jest trudne. Co jest bardziej trudne: szczęście czy miłość?
Nie wiem...
Wiem za to, że po jednym i drugim następuje cierpienie.
Zauważyłam ostatnio, że tylko wszystkich ranię. Cokolwiek bym nie zrobiła, ktoś jest nieszczęśliwy. Może gdybym się w końcu odważyła...
Ostatnio stanęłam na parapecie... Potem na nim usiadłam i przyglądałam się światu, ludziom. Przyglądałam się tej okrutnej przestrzeni, w której ktoś zamknął mnie jak w klatce. Może gdybym wtedy skoczyła, nikogo bym już nie zraniła? Bo przecież moje śmierć nie zrani, tak jak inne rzeczy, które teraz robię.
Często płaczę, mam ataki histerii. Nawet teraz, kiedy to piszę, po policzkach płyną mi łzy...
Wiem, jak to jest, kiedy kogoś kochasz, a ta osoba cię rani. Wiem to doskonale.
Nie wiem, co mogłabym jeszcze zrobić. Chciałabym się rozpaść, rozkruszyć. Może anoreksja w końcu wykona swoje zadanie...

Gdyby moje serce było z ciastka, zjadłabym je ze smakiem, żeby już niczego nie czuć. A potem... policzyłabym kalorie...