27 sierpnia 2013

Ciuszki i buciki

Hej, mam dziś zdecydowanie lepszy humor. :3
Ostatnio przyszły moje lolicie buciki:


Kokardki są odczepiane. :3



A dzisiaj byłam z mamą w M1. Zjadłyśmy tam obiad i przeszłyśmy się po sklepach. Znalazłam naprawę śliczne ubrania. Przynajmniej mnie się podobają.^ ^

Sukienka w kocie główki. :3
Tu je lepiej widać.
Spódniczka w kropeczki. Nie mogłam nigdzie znaleźć 
takiej fajnej z ćwiekami, więc wzięłam tę. Ale ta również
jest przeurocza. <3
I koszulka z żebrami. xD

Podsumowując, spędziłam bardzo miło dzień. A niedługo spotkam się z Gienią. Już nie mogę się doczekać. *u*

26 sierpnia 2013

Anorektyczka?

Zewsząd atakują mnie reklamy o odchudzaniu. Sama szukam porad typu "Anorektyczki dla anorektyczek", zastanawiając się jednocześnie, czy jestem jedną z nich? Czy w ogóle mam czelność nazywać się anorektyczką? Psychicznie pewnie tak, ale moje ciało to jedna wielka porażka. Ludzie całkiem zdrowi, są chudsi ode mnie. Wszyscy są chudsi ode mnie. A ja jestem słaba.
Jest mi słabo i niedobrze. Mam ochotę pozbyć się z siebie jedzenia. Cholera, jak mi się kręci w głowie. O co ci chodzi, gnojku?! Przecież jem! Jem i to za dużo...
Kupiłam dzisiaj strój na basen. Przeraził mnie rozmiar, który musiałam wybrać. Teraz siedzę i zupełnie nie odczuwam głodu. Mam odruch wymiotny, kiedy tylko pomyślę o jedzeniu, nie muszę nawet na nie patrzeć. Zobaczymy, ile wytrzymam. Mam nadzieję, że utrzyma się to długo. Najlepiej przez resztę życia.
Ostatnio jestem bardzo chorowita. Ale to na pewno nie przez to, na pewno nie. To nie wina Any, to moje ciało jest niedoskonałe.
Ale kiedyś będzie idealne. Będzie piękne i chude, chorobliwie chude...



19 sierpnia 2013

Kusi mnie...

... żeby na twój post o treści "Jestem debilem xD" dodanym na facebooku, odpisać "Jesteś też skurwielem :*"

18 sierpnia 2013

Your worms eating my entrails...

Czuję się, jakby Twój słodziutki pocałunek, tak naprawdę zasiał głęboko we mnie jajeczka, z których wykluły się larwy. I one teraz powolutku, kęs za kęsem, wyżerają moje wnętrzności. To tak cholernie boli, a Ty nic o tym nie wiesz. O moim bólu, o tym, że teraz potrafię mocniej przycisnąć ostrze do skóry... I kiedyś nadejdzie dzień, w którym przycisnę je na tyle mocno, by pozbawiło mnie życia. I to będzie Twoja wina, gnojku.

8 sierpnia 2013

My body, my history...

Nienawidzę swojego ciała.
Zaczęło się jakoś w podstawówce i o ile kończyło się na niewinnym: "Jestem za gruba", teraz przerodziło się w szczerą niechęć, a właściwie to nienawiść. Za każdym razem, kiedy mijam cokolwiek, co odbija świat, wzdrygam się ze wstrętem, dostrzegając swoje odbicie.
W podstawówce nie brałam się za siebie. Narzekałam, że jestem gruba, ale nie robiłam nic, żeby jakoś to zmienić. Nie wiedziałam jak...
Nie pamiętam, jak to było w gimnazjum, ale jakoś przez nie przebrnęłam. Miałam dużo miłych znajomych i wspaniałą przyjaciółkę, z którą spotykam się do dziś.
W trzeciej klasie zaczęła się stopniowo rozwijać moja depresja, ale jej apogeum to początek liceum. Na początku nie miałam praktycznie nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. Wracałam ze szkoły do domu, po to, by odrobić lekcje, zjeść kilka malutkich batoników (to był mój obiad) i resztę czasu spędzić na płakaniu w poduszkę.
Kiedy trafiłam w lutym do szpitala, miałam już dwie życzliwe osoby w liceum i czterdzieści siedem kilogramów wagi. Ale jak wiedzą czytelnicy mojego bloga, nie trafiłam tam z powodu anoreksji. Powtórzę się: miałam zapalenie opon mózgowych i zapalenie mózgu jednocześnie. W szpitalach łącznie spędziłam dwa miesiące. W jednym schudłam do czterdziestu pięciu kilogramów. Kiedy trafiłam do drugiego, po oddziale rozeszło się pytanie: "Na co jest ta nowa?" i odpowiedź: "Na pewno na anoreksję". Mylili się.
Przez to, że nie dostarczałam swojemu organizmowi jedzenia przez aż dwa tygodnie, w drugim szpitalu pochłaniałam wszystko, a nawet zbyt wiele. Wyszłam z czterdziestoma dziewięcioma kilogramami.
Już wtedy wydawałam się sobie okropna.
Zaczęłam szukać porad dla Motylków (dziewczyn z ruchu Pro-Ana), ograniczać jedzenie, liczyć kalorie. Byłam ważona na każdej wizycie u lekarza. Waga spadała. Ale tylko o gramy. Czterdzieści osiem. Postawiłam sobie za cel najpierw czterdzieści pięć, a potem czterdzieści.
Nie udało mi się. Poddałam się. I przytyłam. Ważę powyżej pięćdziesięciu, jak nic. Nie jestem już ważona na wizytach. Najwidoczniej lekarka boi się, że spanikuję.
Ale to nie jest jeszcze koniec, ponieważ teraz moim celem jest trzydzieści osiem kilogramów.
Nie chcę płakać, stojąc przed lustrem. Nie chcę się siebie brzydzić. Chcę siebie kochać. Chcę być swoim przyjacielem.
Kiedy ograniczałam jedzenie, często pojawiały się zawroty głowy, czarne plamki tańczyły przed oczami, zatykały się uszy. Nieprzyjemny stan, ale dawał mi świadomość, że idę w dobrym kierunku.
Teraz nic takiego się nie dzieje.
Dostarczam organizmowi potrzebne produkty, a on chce więcej i więcej. Kiedyś nienawidził jedzenia.
Moje ciało teraz kocha jeść, a ja z tego powodu coraz bardziej je nienawidzę...

6 sierpnia 2013

Chcę...

Chcę paść i już nie wstać...
Chcę zasnąć i już się nie obudzić...
Chcę umrzeć i... proszę... niech nikt nie wyświadcza mi "przysługi" i nie przywraca mnie do tego beznadziejnego życia...

1 sierpnia 2013

Just A Car Crash Away...

Chcę zapomnieć...
Tak bardzo chcę zapomnieć.
Chcę, żeby ktoś wymazał mi pamięć gumką, jak ściera się rysunek. Parę ruchów i już nie ma śladu po wspomnieniach.
Chcę być kukłą bez uczuć...
Nie chcę już nigdy więcej wiedzieć, jak to jest być zranionym... Nigdy więcej...


  



Głupia nadzieja. I głupia ja, że wciąż nią żyję.
Ale... gdyby nie ona, to co by mnie przy życiu trzymało?




 Miłość jest niebezpieczna dla mojego malutkiego serduszka... Miłość jest niebezpieczna dla mojego malutkiego serduszka... Miłość jest niebe... Ojej... pokruszyło się serduszko...

                                                                               by me...



                                                                                                  Nie chcę więcej płakać przy tej piosence...
                                                                                                                    A mimo to, ciągle jej słucham...
                                                                                                                               Cholerna masochistka...




To jest tak, że z drugiej strony słucham jej właśnie po to, żeby płakać...
Chcę, żeby łzy spłynęły na skrawki mojego zranionego serca, zmyły z nich krew...
Może trochę złagodziły ból?





Ostatnio śniło mi się, że jakiś mężczyzna podcina żyły przy moich nadgarstkach...
A ja mimo to, cholera jasna, żyłam!





Chciałeś się mną pobawić? 
Szukałeś pocieszenia? 
A może chciałeś się na mnie wyżyć, bo sam wcześniej zostałeś przez kogoś porzucony? 



Nie wiem... 




Wiem za to, że cholernie za Tobą tęsknię. 
I dałabym sobie żyły podciąć za jeszcze kilka minut bycia z tobą. 
Uczucia tego przepełniającego mnie szczęścia.
To byłoby świetne rozwiązanie.
Bo gdybyś po tym wszystkim znowu odszedł, ja... 
Po prostu bym się wykrwawiła...