4 listopada 2012

Zwyczajny dzień

Dzisiaj czułam się dziwnie... Nie potrafiłam się za nic zabrać. Rysowanie mi nie szło, tak samo jak pisanie. Byłam z rodzicami w M1 i znalazłam dla siebie takie fajne rękawki.W kolorowe paseczki. ^^ Muszę je kupić. *.*

Nie będę już robić listy, co zjadłam, nie będę też marudzić, że się sobie nie podobam. Mój pamiętnik się dość tego "nasłuchał". Przykre, że obecnie jest w stanie mnie wysłuchać tylko zwykły notes. Dlaczego nikt żywy nie chce mnie zrozumieć?

Chcę wrócić do szpitala... Chociaż zdaję sobie sprawę, że jest on dobry tylko na chwilę. Potem zatęsknię za przyjaciółmi, za normalnym życiem. Dlaczego tak często myślę o szpitalu? Przecież, kiedy tam byłam, uważałam go za najgorsze miejsce na świecie. A teraz? Teraz chciałabym się tam schronić. Nie tylko przed światem, ale i samą sobą... Tam było bezpiecznie.

Jakiś czas temu rozmawiałam z Anią (anorektyczka). Powiedziała, że jak raz się w to wejdzie, zostaje to z tobą na całe życie, na dodatek w pewnym momencie nawet zero kilogramów nie jest zadowalające. Wtedy pomyślałam sobie, jak cudownie byłoby tyle ważyć...

To teraz przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy. Szyję podwiązki. Kupiłam czarną gumę, klamerki miałam zakupione już wcześniej, igła i nitka w łapki i szyję. ;] Być może pójdę na kurs. A wtedy rodzice kupią mi maszynę. Nie musiałbym się tak męczyć z ręcznym szyciem.
A oto nasz dzisiejszy obiad: 




ShiNda, jak przyjdziesz do nas, to rodzice planują je zrobić. ^^ Mam nadzieję, że Ci zasmakują. 

Postanowiłam ograniczyć słodycze i ogólnie jedzenie. Trzy posiłki dziennie, żadnego podjadania i najmniej kalorii, ile tylko się da. Dobra kończę, bo za chwilę znowu dostanę od kogoś opieprz. Bai ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz