Dzisiaj troszkę pomarudzimy. A co! Mój blog, mam do tego prawo.
Ostatnimi czasy strasznie się obżeram. Zaczęłam liczyć te kalorie, ale chwilowo przestałam z obawy, że spanikuję, kiedy zobaczę sumę.
Zdarza się, że jednego dnia zjem dajmy 800, a następnego 900. Jak można się tak cofać?
Muszę pokochać głód. Anę już kocham, ale do niego nie mogę się przekonać. Ale zauważyłam, że lubię go bardziej niż kiedyś. Dawniej ulegałam mu od razu, teraz wytrzymuję dłużej.
Nawet nie potrafię się przypilnować i zjeść tylko te 700 kcal. A ja mam w planach 500. I jak mam to niby zrobić? Dlaczego jestem taka beznadziejna? Dlaczego nic nie mogę zrobić dobrze? Nawet schudnąć.
Często słyszę, że się tym wykończę. Ale ja chcę to zrobić. Mogę się wykończyć. Mogą mnie zamknąć w szpitalu. Mogę paść na ulicy z wyczerpania. Bylebym była chuda.
Cholera, czy tak trudno zrozumieć, że chcę być po prostu szczęśliwa? Czy tylko oni zasługują na szczęście, a ja już nie? Co ja takiego zrobiłam, że wszyscy są przeciwko mnie?
Dawno nie było mi słabo. Nie lubię tego stanu, ale uświadamia mi on, kim jestem. A prawda jest taka, że jestem anorektyczką i... jestem z tego dumna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz