Miałam ostatnio koszmar. Śniło mi się, że ważyłam czterdzieści dziewięć kilogramów...
Chyba nigdy nie było tak, że myślałam tylko o sobie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zawsze współczułam całemu światu. A co on zrobił? Kopnął mnie w dupę. Więc teraz chcę zrobić coś dla siebie. Chcę schudnąć, by nareszcie się dobrze poczuć, by patrząc w swoje odbicie powiedzieć sobie szczerze: "Kocham cię. Nie jesteś idealna, ale taką cię właśnie kocham". Dlaczego nikt mi na to nie pozwala?
Dlaczego moi przyjaciele nie akceptują Any? Co ona takiego zrobiła? Przecież chce dobrze, przecież się stara... Chce, żebym była szczęśliwa.
Moja pozytywne myślenie diabli wzięli. Ludzie powoli mnie opuszczają... Boję się, że zostanę sama. Z tego nie da się samemu wyjść. Ale skoro inni chcą, żebym umarła... Nie boję się śmierci. Boję się życia.
Dlaczego wszyscy uważają naszą przyjaźń za toksyczną. Przecież Ana nie robi nic złego. Wszyscy kiedyś umrzemy. Może mnie ma właśnie zabić anoreksja?
Nie chcę, żeby ktokolwiek płakał z mojego powodu. Nie chcę, żeby się o mnie martwili. Przecież ja doskonale wiem, co robię. Przecież ich nie zostawię. Chcę być tylko szczęśliwa.
Dzisiaj śnił mi się szpital. Trefiłam tam z powodu anoreksji...
Chciałabym stąd cichutko odejść. A może już odchodzę? Powoli, krok po kroku. Rozmawiałam wczoraj z Shiro. Powiedziała, że dążę do samodestrukcji, że powoli umieram. W takim razie... jestem na dobrej drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz